Uwielbiam celebrowac kazda chwile spedzona tylko we dwie... Mama i corka... Kobieta i dziewczynka... Kochajaca i kochana... z wzajemnoscia.
Takie momenty sa mi bardzo potrzebne. Wowczas sie wyciszam, zapominam o wszystkich i wszystkim. Kocham to, ze w tych chwilach Liwka absorbuje mnie bez reszty. Wyciska ze mnie kazda krzte uwagi. Uczy milosci, pokory i cierpliwosci... a z ta ostatnia u mnie slabo. To takie moje osobiste sacrum. Cos pieknego, nie do opisania.
Gdy tak obserwuje jak karmi kaczki, przyglada sie dzieciom, dziwi sie chmurom, smieje do powietrza... kurcze... stwierdzam, ze cholera czas strasznie pedzi do przodu... a kazda chwila jest przeszloscia...
Jeszcze wczoraj miala kilka dni, nieobecne spojrzenie i czekoladowe wloski... a teraz to juz mala 'baba', ktora doslownie tuli misie do snu... Stoi, tuli misia i kolysze sie na boki jak 'mamka'... mysle... przeciez rosnie, jest coraz starsza... ale z drugiej strony odpieram to kazdym naparstkiem rozumu... tak nie chce by dorosla. Chcialabym nas zatrzymac... lecz czy warto zaprzatac sobie glowe marzeniami rodem z fantasy?
Moje cudowne i niezastapione centrum wszechswiata. Nie sadzilam , ze kiedykolwiek bede posiadaczka tak wielkiej dumy. :)
Kilka zdjec zrobionych przez mame fotografa na niedzielnym spacerku:
(kombinezon: ZARA, kapelusz: H&M, okulary: H&M, sandalki: Dolce&Gabana)
Obie z Liwcia czekamy na wasze komentarze.
<3
Lu